Nie pojono mnie winem, nie grożono mordem wszystkich kotów w okolicy, nie rosła we mnie żadna fasolka, poczucie winy też nie. Nie straciłam rodziców, nie zmusiła mnie do tego sytuacja finansowa, recesja, ani gęstość smogu nad Krakowem. Wyszłam za mąż z miłości.
15 sierpnia 2009
Na moim ex-ex-blogu (namiętnik), pod jedną z notek pojawia się pierwszy komentarz od Eklektycznego [menda, czytał mnie już od pół roku, ale o tym dowiedziałam się dopiero później…]
Piszę dalej, wyczekuję komentarzy, na które mogłabym odpowiedzieć, przechodzimy na GG (tak! pamiętacie czasy gady gadu?), wkrótce Eklektyczny planuje urlop w Polsce, okazuje się, że nasze rodziny mieszkają raptem 40km od siebie!
13 września 2009
Pierwsze spotkanie in real: trochę spacerujemy, jemy szarlotkę na ciepło, cały czas gadamy, a raczej dogadujemy się. Tego dnia poznaję także teściową :) Paszcza mi się nie zamyka, mówię o rzeczach, o których nikt nie ma pojęcia… W ciągu tygodnia spotykamy się jeszcze dwa razy.
20 września 2009
Ochoczo deklaruję gotowość do przeprowadzki do UK.
21 września 2009
Decyduję się najpierw skończyć szkołę. Później zmieniam zdanie jeszcze po tysiąckroć…
1 października 2009
Pan Mąż- Kobiety szybciej dojrzewają i się starzeją
Ja- Mężczyźni szybciej umierają
PM- Ale my za każdym razem mamy orgazm.
Ja- Oo.
Początkiem października wyjeżdżam na 3 dni do Paryża, gdzie podoba mi się tak-sobie, głównie ze względu na skejpowy detoks.
Końcem października Pan Mąż zastanawia się na co by tu trochę wydać kasy, decyduje się na bilet lotniczy do PL.
Listopad 2009
Pan Mąż kupuje pierścionek zaręczynowy (tak, dobrze przeczytałaś).
7 grudnia 2009
Na serdecznym palcu prawej dłoni ląduje ów błyskotka. Szczęście, że z białego złota, przy żółtym musiałabym odmówić.
Przez kolejne miesiące żyjemy sobie w separacji, która miażdży nas oboje, choć w inny sposób. Oszczędności Pana Męża topnieją w zastraszającym tempie, ale co tam, widujemy się średnio raz w miesiącu. Znowu chcę rzucać szkołę, rzygam Polską i wszystkim, co do tej pory mnie otaczało. Moja mama jest załamana, myśli o wyprowadzce pierworodnej nie przyjmuje do wiadomości, xanax zaczyna popijać whisky.
Sypiam po 4 godziny na dobę, na skejpie samo się nie pogada, c’nie? Piszę pamiętnik, bloga i pracę maturalną.
Maj 2010
14-go zdaję ostatnią maturę, 16-go przeprowadzam się do UK.
Od tamtej pory wszystko się zmieniło…
Był etap docierania i kłótni codziennych o dupę-marynę.
Mieszkaliśmy w trzech różnych miejscach, z różnymi ludźmi, od maja 2012 już tylko we dwoje. Lubimy siebie. Pracujemy w jednym budynku, razem do pracy dojeżdżamy, razem latamy do Polski i na wakacje ofkors. Razem nam dobrze, bo… razem.
Nie sypcie mi tutaj uzależnieniem, czy frazesami, jak dobrze mieć coś swojego, niech Wam się nie wydaje, że po tych kilkunastu linijkach powyżej, wiecie jak jest, co jest i z kim.
Sporo już się mądrości nasłuchałam:
– A co Wy się tak do siebie lepicie?! (w tonie da się wyczuć niesmak) Ile jesteście razem?[Z naszych ust pada odpowiedź]– Aaaaa to jeszcze miesiąc/rok/jak zamieszkacie razem/po ślubie wam przejdzie!
No spoko, tylko że my po ślubie to już jakieś 2,5 roku jesteśmy i przykro mi, nic nie przechodzi.
– Po dzieciach. Na pewno.
Aha.
To tak w ramach życzliwości ludzkiej ;)
Niestety, powyższy dialog nie jest odosobniony… Tego typu słitaśne komenatrze padały głównie z ust ludzi nieszczęśliwych w swoich związkach (a to ci niespodzianka!) Tylko, że te głupie pachołki, zamiast się rozwieść/znaleźć sobie kogoś/wyruchać kozę – komentują mój (słownie m-ó-j) związek, z moim Panem Mężem. Nie będę przepraszać, że jestem szczęśliwa.
Rate this post
Gratuluję i oby tak dalej :)
Rozumiem, z takim przystojniakiem też bym była szczęśliwa. :) Mimo że jestem rozwiedziona od prawie trzech lat, nigdy nie zadawałam tak durnych pytań, Sorki, kozy też nie ten teges. :D Po kij masz kogokolwiek przepraszać, tak trzymaj i bądźcie szczęśliwi całe życie. :) A zazdrościć i tak będę, bo nie znalazłam takiego jak Twoje szczęście. ;)))
Absolutnie Cię uwielbiam.
My po 7 latach malzenstwa nadal sie do siebie lepimy i moge glosno powiedziec, ze moj M. to najlepsze co moglo mnie w zyciu spotkac :)))
Kiedy zaczęłam spotykać się z moim chłopakiem też słyszałam wiele wrednych docinek, że nam przejdzie. Kiedy zamieszkaliśmy razem po 3 miesiącach związku wróżono nam rychłe rozstanie. A jakoś jesteśmy razem dwa lata i nie mamy zamiaru się rozstawać:)
I bardzo dobrze. Tak powinno być, każdy ma prawo być szczęśliwym. Ja bym dała wszystko żeby mieć tyle odwagi!
My jesteśmy 7 lat razem, o 4 lat jesteśmy małżeństwem i nadal się do siebie lepimy i trzymamy się ze ręce. I może ktoś ktoś twierdzić, że na nasz widok rzyga tęczą.. wali mnie to. Ja jestem szczęśliwa, mój mąż jest szczęśliwy, jest nam dobrze ze sobą, jeśli kogoś od tego mdli to tylko i wyłącznie jego problem. Mój mąż jest jednym z moich najlepszych kumpli, uwielbiam spędzać z nim czas, nikt mnie tak nie rozśmiesza i nie rozczula jak on a w dodatku mogę z nim iść do łóżka i wiem, że to nie zepsuje naszej przyjaźni ;). Same… Czytaj więcej »
Przeczytałam te posty i komentarze z namiętnika z sierpnia 2009 – nie mogłam się oprzeć, żeby nie zerknąć. I tak czytałam Wasze pierwsze rozmowy i strasznie mi się miło zrobiło, cieszę się, że jesteś szczęśliwa!:)
Fajny mąż Ci się trafił i nie mam tu na myśli tego, że jest przystojny tylko jest mega inteligentny. Trafił swój na swego:)
Ludziom nigdy nie dogodzi… ba! tu nie o nich chodzi (się zrymowało) :) u mnie najpierw etap- „a to młodzi jesteście, nie powiedziane ze będziecie razem do końca życia”, potem- „ło matko! tacy młodzi a już zaręczeni, za wcześnie na ślub”, po dwóch latach narzeczeństwa- „no kiedy to wesele, ileż można?! (no niestety, niektórzy nie rzygają kasą jak tęczą xD), data ustalona ” to jak to w maju, nie robi się w maju wesela” OMG! Czasami mam ochotę zamieszkać w jakiejś puszczy na końcu świata i mieć wyjebane na ludzi :P Dziękuję! Dobranoc! :D
Ja ze swoim obecnym mężem poznaliśmy się gdy miałam 16 lat ;) w wieku 21 lat wzięliśmy ślub i wszyscy pytali po co, za wcześnie na ślub, itp .. :)
Piękna z was para ;)
Po dzieciach też nie przechodzi, jak się kocha, to się kocha i już:) Aż przejechałam na pierwszą datę, żeby zobaczyć, czy się nie pomyliłam w czytaniu:P Mój mąż oświadczył mi się po pół roku, po następnych 10 miesiącach byliśmy małżeństwem. Ślub braliśmy, jak jeszcze nie znałam wyników matury (nie, nie chodziłam do liceum dla dorosłych:P). Wszyscy myśleli, że jestem w ciąży i dlatego biorę ślub. A my się po prostu kochamy. Felicja urodziła się po dwóch latach od ślubu, Włodziu po trzech. Wiem, o czym piszesz:)
gratulacje! A ja myślałam, że to ja z moim M. mieliśmy niezłe tempo ;) uwielbiam takie historie jak Wasza. A hejterzy niech się gonią! Powodzenia :)))
inni zawsze wiedzą lepiej, hellooooo! :D A tak poważnie, wystaw im śmiało środkowy paluszek i jaraj się szczęściem nieprzyzwoicie – raz się żyje! ;)
Cudna historia. Dziękuję, że się nią podzieliłaś. Mój ukochany, ojciec malego synu też z internetu jest wyjęty. Rok przeżyliśmy…. oj co ja będę tu opowiadała. Opiszę u siebie za jakiś czas, jak dojrzeję do tego. :). Uściski
ooo jak brzmi znajomo ten tytul :) moglabym sie podpisac pod wszystkim- tez w pewnym momencie postawilam wszystko na jedna karte, wyjechalam do UK „na rok” i osmielilam sie zakochac ha zeby bylo malo to jeszcze w chlopaku z Turcji. I ba zostalam w Angli dluzej niz rok. I w sumie nigdy nie wrocilam do Pl. I teraz mieszkam w Stambule. I mnie facet nie bije, nie chodze w chuscie na glowie, mimo ze studiow nie skonczylam mam genialna prace, niedlugo bierzemy slub i osmielamy sie byc nieprzyzwoicie szczesliwi… no jest za co przepraszac :P
Świetnie napisane :)
Gratuluję.
I tak trzymać!
:)
Nie trzeba długich związków, aby sie zaręczyć. Czasami potrzebna jest tylko chwila i nic więcej do szczęścia nie trzeba. Sto lat małżeństwa.
!!! uwielbiam Cię ! Mistrzyni. Chylę czoła.
I szczęścia jeszcze więcej.
:)
Szbko wam poszlo;) oby tak dalej! :)
No i super :)
Ja ze swoim narzeczonym rozstaliśmy się przed planowaniem ślubu po 11 latach związku a teraz uważam że jestem szczęśliwa :)
Wam życzę oby układało się tak dalej i żeby szczęście nigdy się nie odwróciło:) Przyjdzie dziecko to i będzie jeszcze lepiej :)
natychmiast przeproś, obnoszenie się z nadmierną szczęśliwością to czysta bezczelność
:)
oby jak najdłużej!
żeby takie podejście miał każdy szczęśliwy człowiek! nie przepraszał za szczęście, ale dziękował. wspaniała historia : )
życzę mnóstwo szczęścia, którego nie będziecie się musieli przed nikim wstydzić ; )
I wszystkiego najlepszego skoro jest szczęście to oby zdrowie dopisywało to reszta sama sie znajdzie :)
Pozdrawiam cieplutko,
Karola
Mam to samo ze swoim związkiem :) Tez poznaliśmy się wcześnie, też zamieszkałam z Nim po maturze i też kochamy się po dziś dzień :)
No i kolejne 'też’, tylko tym razem niestety też – każdy mówi nam „czemu Wy wszędzie razem”… Pracujemy obok siebie, dojeżdżamy razem, studiujemy razem, zakupy tak samo :)
Nikt nie bierze pod uwagę, że to po prostu miłość, że ktoś może tak się dobrze czuć obok drugiej osoby… A my się już znamy 7lat :) I u nas tak samo komentujący to głównie osoby nieszczęśliwe w związkach – głównie przez siebie zresztą :)
Pozdrawiam i życzę 100lat razem!!
„życzliwi” zawsze się znajdą :) U nas tak samo, Jesteśmy razem 14 lat, znamy sie prawie całe zycie. Przeżyliśmy sporo , mieszkaliśmy w różnych miejscach ale zawsze razem, też słyszeliśmy że: po 5 latach to na pewno się rozstaniecie, po ślubie wszystko się zmieni, jak się urodzi dziecko wszystko się zmieni… itd itp A tu nic, dalej tak samo, a może i bardziej zakochani i szczęśliwi i wszędzie razem i nigdy nie mamy dosyć :)
Ojej, jaka genialna historia! Kilka miesięcy i zaręczyny – przeznaczenie :) Szczęścia.
Super !
Ja swojego poznalam przez miedzynarodowa gre internetowa w ktora grali moi bracia, tez pojechalam do niego do UK :) a teraz mam najcudowniejsza rodzine :)
Zazdroszczę ;) od 7 lat jestem w związku- pierwsza miłość, pierwszy „poważny” facet. za rok ślub ale….no właśnie „ale”…nie ma klejenia, nie ma „motylków”, co raz mniej czułości, co raz więcej kłótni; w ogóle tak jakoś więcej rzeczy nie ma niż jest.Za to jest Ktoś. Ktoś kto po każdej kłótni z przyszłym małżonkiem pocieszał, ocierał łzy. Ktoś kto nigdy nie chiał nic w zamian. Ktoś kto pocieszał, był i jest na każde skinienie. Ktoś rozumie, komplementuje na każdym kroku.A od około roku Ktoś „pękł” i powiedział, że „kocha”… Ktoś jest 12 lat starszy… Jest też czuły, opiekuńczy, nie raz udowodnił,… Czytaj więcej »
Nie wychodź za mąż – unieszczęśliwisz siebie i tego człowieka , z którym się zwiążesz!!!
To że oszukujesz siebie – Twoja sprawa , to że oszukujesz narzeczonego to już świństwo!
Rozstańcie się, pobądź przez chwilę sama – zrewidujesz swoje uczucia – popatrz na wszystko z dystansu .
Nie ma nic gorszego niż związać się z kimś kto Cie drażni,denerwuje., kogo nie kochasz ….. piszesz że jest ktoś inny …przeciwieństwo Twojego obecnego partnera…. nie oszukuj SIEBIE!
Słuchaj, wyobraź sobie, że Twoja przyjaciółka ma taki problem: jest z kimś od kilku lat, jest im „w miarę”, choć często się kłócą, w sumie to jest nijak, ot tak, z przyzwyczajenia, są razem, bo są. Ale przyjaciółka ma też przyjaciela, który kocha, ona chyba kocha jego, jest im razem świetnie.
Co byś jej doradziła? Ja widzę tylko jedną drogę, ale Ty nią pójść powinnaś. Życie jest tylko jedno, szkoda czasu na tych, przy których jest nam nijak.
Odwagi!
Natalia, świetny, mocny, prawdziwy tekst. Kiedy ktoś mnie pyta, czy jestem szczęśliwa (np. w kontekście mojej książki) to tez łapie gula kiedy odpowiadam, że tak.
Kurczę, szczęcie nie jest niczym złym! :) To WYBÓR. Cieszę się, że je wybrałaś nie spełniając oczekiwań innych, tylko swoje!
Nie rozumiem skąd w ludziach ten brak odwagi do robienia tego, co lubią … Smutne.
:-D Ani „po dziedziach” sie nic na gorsze nie zmienia.. jesli na to nie pozwolimy :-) No chyba, ze to musi byc po dzieciach w liczbie mnogiej.. hmm.. a ja mam poki co tylko jedno :p wiec nie powinnam sie wypowiadac :p Moj m powiedzial mi na 3 randce, ze mnie kocha.. po kilku miesiacach sie zareczylismy, slub nastapil niedlugo pozniej :p A to bylo juz 7 lat temu i nie kochamy sie ani o gram mniej niz wtedy :-) Mowia, ze pierwsze 7 lat jest najtrudniejsze :p No to jestem ciekawa jakie beda te „lepsze lata” :p Nie przejmuj… Czytaj więcej »
nie przepraszaj. Chłoń to. Ja również lepię się dziennie do mojego męża. Na zakupach, czy na spacerach, czy gdziekolwiek jesteśmy potrafimy stanąć, zacząć się całować i nie widzieć nikogo poza sobą. pozdrawiam
Co tym ludziom w dupach strzyka? Oczywiście mówię o tych krytykantach. Ja pamiętam jak w wieku 19 zaszłam w ciążę. Ojej ojej na pewno wpadka. Oczywiście, nie była to żadna wpadka, ze swoim facetem byłam już dwa lata, chcieliśmy razem być stąd mała fasola! :) Ślub był chwile po zajściu. Mija nam 7 rok z sobą i jesteśmy mega hiper szczęśliwi. I jak zwykle tak jak Wam wszyscy nam zazdroszczą!
Życzę Ci duuużo szczęścia nadal!
:) a ja z moim panem M jestem już 13 lat i lepimy się do siebie bardziej niż na początku :) i po dzieciach nie przeszło :) mamy dwójkę :) Pozdrawiam!
Świetny tekst! Ja mam 21, on 26. Ślub wzięliśmy pół roku temu i oczywiście wszyscy patrzyli, czy aby brzucha nie mam. Figa! Suknie gorsetowa pięknie dopasowana i miny zrzędły. Oczywiście zazdrość jest wszechogarniająca, ale… hmm złość piękności szkodzi, a karmi zgryzotę. Jak najdalej od takich ludzi ;)
szaleni! bądźcie szczęśliwi! :)
Pięknie. Moja historia jest podobna, tyle że ze względów formalnych ślubu jeszcze nie ma, zresztą nam się nie śpieszy. Wiem, jak to jest mieć męża, on wie jak to jest mieć żonę ;)
Ale zamieszkaliśmy razem po 2 miesiącach znajomości.
Minął rok i nadal jest fantastycznie. Nie mogłoby być lepiej, no nie da rady po prostu.
I słyszę od życzliwych, że zobaczysz, jeszcze rok, na razie jesteście w fazie zakochania, jeszcze macie motyle w brzuchu.
Życzliwi najczęściej żyją z partnerami, których mieliby ochotę udusić z zimną krwią.
A ja jestem przeszczęśliwa.
:))
Piękna historia.
Kij im wszystkim w oko:P Trzeba być prawdziwą świnią żeby innym życzyć nieszczęścia. Zamiast myśleć jak fajnie żeby komuś było gorzej lepiej pomyśleć co zrobić żeby nam było lepiej
Pozdrawiam serdecznie :)
Haha, sympatyczny post :D Ja mam 22 lata, jestem pół roku po ślubie (również z miłości), a wzięliśmy go rok po tym jak się poznaliśmy – zaręczyny były tydzień przed ślubem :p W ogóle nie rozumiem, czemu ktoś radzi, żeby z tym zaczekać. Jeśli się kogoś kocha – po co? Pozdrawiam :)
Znajome mi te bajki… Ile to już się nasłuchałam tekstów „co wy tak ciągle razem”, „co się tak kleicie do siebie” itd… na początku wydawało mi się to nie na miejscu, bo chyba przeszkadzam innym w gloryfkowaniu swoich nieszczęść. W pewnym momencie zaczęło mi to zwisać. Ja jestem szczęśliwa, ale pracuję na to. Zresztą nie tylko ja. On też. A jeśli komuś nie pasuje, to chyba nikt go nie zmusza, by rzygał MOJĄ tęczą, prawda?
PS.Oby tak dalej Wam się szczęściło! Albo i bardziej! :)
hahah, racja, nikt nie musi rzygać Twoją tęczą, pięknie to ujęłaś! :)))))
Ja jestem z moim chlopakiem prawie cztery lata, a teraz jestem w klasie maturalnej:) i tez po maturze sie wyprowadzam do niego, moze nie az do UK ale dla mnie to wielki krok:)
Haha:D Uwielbaim Cię:) i życzę duuużo miłości♥
a ja Was lubię, lubię bardzo :)! i mimo że prawie spóźniliśmy się na Wasz ślub, a wracając z Waszego wesela pokłóciliśmy się z teraz-już-Narzeczonem (tak, Natku, dobrze czytasz – aaaaaaa!) i prawie się do siebie nie odzywaliśmy (do teraz pamiętam zachód słońca odbijający się w lusterku…), to to był jeden z milszych dni mojego życia… no :). miłości po dziurki w nosie + utulam!
Narzeczony? Ulalala!! Nic nie mówiłaś, jej, gratuluję! Kochana, szczęścia!
Nie znoszę słuchać tego typu tekstów: no teraz to się przytulacie i całujecie, ale za chwile Wam minie. Albo teściowa mówi do mnie jak mąż przytula mnie przy wszystkich: naciesz się naciesz bo za chwile będziecie się żreć jak psy… Nie znoszę. Dlatego rozumiem Ciebie i wpis w 100%. Duuuużo szczęścia i miłości. Bez durnych tekstów innych nie znających się na rzeczy :)
Dziewczyny! Szalenie miło mi czytać Wasze komentarze – przede wszystkim widzę ile z nas jest w szczęśliwych, fajnych związkach! To budujące. A Ci zazdrośnicy – niech znajdą w sobie siłę, by coś zmienić. O!
Też często słyszę takie komentarze, ale przestałam zwracać na nie uwagę. Tyle mają, co sobie pogadają :D
Świetna ta Wasza historia! I urocza fotka z Wami :)
Buźka!
Wiola
życzę wam szczęścia !
Prawdę mówiąc, nie rozumiem, po co niektórzy mi kraczą nad głową. Słyszałam już, że jak młodszy, to szybko mnie zostawi, że jak na odległość, to nie przetrwa, że tyle lat, to związek przechodzony i że na pewno się niedługo rozstaniemy… Chwilami myślę sobie, że to całe krakanie paradoksalnie zadziałało jak cement dla nas, bo oboje jesteśmy przekorni. Życzę Wam szczęścia :-)
PS. Owa błyskotka :-)
ja mojego męża poznałam na gg, więc gdy teraz czytam tę Waszą historię uśmiecham się, wspominając. wyobraź sobie, że przekopałam się przez cały sierpień starego bloga, by znaleźć te Wasze elektryzujące rozmowy :)) wiem, jak wielką moc mają słowa – pisane także i wiem, jak oczarować mogą i pokazać wiele. piękni jesteście :)