Lubię to moje życie, choć aktualne pod szyldem DĄŻENIE przebiega. Dużo pracuję, choć jest czas na sen i seks. Ciasta robię po nocach, gdy mnie ochota na słodkości nachodzi. Mam miesiące, gdy śluby obcych mi ludzi zalewają screen, gdy niedoczas wydrapuje ranę za uchem, i to taką, co szybko nie chce się goić. Cenię prywatność, seriale oglądane tak długo, że i mnie ból dupy dosięga, albo książki czytane na głos, przy winie i krakersach z pleśniowym serem. Moje dni bywają skrajnie różne, plany tygodniowe przeobrażają się w motyle, a czasem ktoś te gąsienice depcze. Ale. Jako, że rok mi fajny z Wami minął, pora na trzeci z wpisów jubileuszowych. Mój dzień godzina po godzinie. Statystyczny poniedziałek.
Byłam jedną z tych osób, co sikała w majtki z radości, gdy nadchodził piątek, ale początek tygodnia, ach, bez melisy, dożylnie, nie ruszałam się z domu. Teraz lubię…
Obecność PM zupełnie mnie rozleniwia – razem budzimy się 1,5-2 h później, niż gdy jestem sama! Żaden budzik nie jest w stanie zwlec nas z łóżka przed ósmą. Wycwaniłam się ostatnio, biegnę po Kindla i domagam się czytania na głos. Gdy moje jęki zaczynają przypominać wycie syreny – nie tyle głośne, co jednostajne – PM przybiera pozycję siedzącą, czyta, a ja układam się na boku, udając skupienie. Dodatkowe pół godziny drzemki w gratisie! How cool is that?! ;]
Pyszne śniadanie to podstawa dobrego dnia. Moje dodatkowo musi wyglądać. Jeśli mam wszystkie składniki, przygotowanie słodkich placków, czy jaglanki, to kwestia 15 minut. Z gotowaniem włącznie. Do tego duży kubek herbaty i woda z cytryną, miodem. Jeśli nie mam nic pysznego – jem muesli, tudzież PM pędzi do sklepu. Sam się zgłasza na ochotnika.
Najedzona? Przytomna? Pora coś popracować, a w moim przypadku, przez 90% czasu, jest to praca przed komputerem. Ładuję się więc przed kompa z resztką herbaty, odpalam playlistę your morning coffee na spotify i zaczynam odpisywać na wiadomości, mejle, pytania pod wpisami, czy też postami na fejsie. W tym czasie planuję też znaczną część kolejnych „zajawek” na fb, na nadchodzący tydzień. Polecam wszystkim zapracowanym! W poniedziałki najczęściej dopracowuję także wpis na popołudnie, albo zaczynam kombinować nad tym, na środę. Po kilku godzinach przypomina mi się, aby zajrzeć do kalendarza. Odhaczam wykonane, pędzę po drugie śniadanie – przecież nie można się tak katować. Wtedy też zaczynam donośnie domagać się kawy. Nie bardzo smakuje mi ta, którą robię z użyciem własnych rąk, nawet jeśli ogranicza się to do wciśnięcia dwóch guzików na Nespresso. Kawę robi PM.
Kawka = przerwa = przyjemność = … blogowa prasówka! Wiem, że wciąż zostawiam u Was za mało komentarzy, choć w rzeczywistości czytam naprawdę wiele blogów, ale to nie jest post, gdzie biję się w pierś, więc do meritum! Przedpołudnie mija mi na sprawach około-blogowych, rudych :) Zdjęcia do collegu, czy inne (uwaga) zadania domowe, staram się wykonywać w weekend, działanie na 'styk’ nie sprzyja kreatywności. W okolicach 12 zrywam się, pędzę do łazienki ogarnąć tą moją zewnętrzną powłokę. Tap Madl to ja dziś nie będę, no ale okej, jutro też spróbuję. Mejkap zajmuje mi 20-30 minut, na tym etapie stwierdzam, że jednak mam rzęsy! A kobieta z rzęsami, to jakaś taka piękniejsza.
Pewniejsza siebie wpadam do kuchni, gotuję coś prostego (czytaj: idę na łatwiznę, choć to nie tylko w poniedziałki), zdrowego i pysznego. Włoska kuchnia wiedzie prym. Trzecią nogą robię sobie kanapkę do pracy, często też zabieram jogurt. I ciastka. Czwartą zjadam parzący mnie w usta obiad. Wpadam na genialny pomysł, że jeszcze brownies zrobię. Robię więc, nie piekę, bo piekarnika włączyć zapominam, pędzę po kartkę i zostawiam PM to-do listę, z pieczeniem ciasta włącznie. Dochodzę do momentu, gdy zostaje mi 15 minut do wyjścia, a nie mogę znaleźć aparatu i notatek z zeszłego tygodnia. Na talerzu jeszcze połowa makaronu, ciągle zbyt gorące, mam wrażenie, że podniebienie zacznie mi schodzić płatami. W przedpokoju rzucam wielką torbę, zaczynam już truchtać po domu, co by było szybciej, wrzucam wszystko do jej wnętrza. Wyrozumiała nie krzyczy. Całe szczęście prostownica nagrzewa się w 15 sekund – zdążam jeszcze ogarnąć najbardziej koślawe pasma. Myję zęby, wciągając buty. Jeszcze kolczyki i już. Ej! Zapomniałam wody, wracam się trzy kroki, trzy minuty szukam kluczy. W drodze do collegu wrzucam fotę na insta, albo przeglądam fejsbukowy stream.
Od 14 jestem wsłuchaną uczennicą. Na zajęciach w ciemni już uwierzyli, że w Polsce „kurwą” zaklinamy rzeczywistość. Nie działa. Po trzech godzinach mam trzy marne printy. W studio cykam jakieś foty, coś obrabiam, pinteresty idą w ruch. Cały czas mam dostęp do neta, odpisuję na Wasze nowe wiadomości, ewentualnie czytam kilka wpisów u ulubionych blogerów, choć udaję, że szukam inspiracji. O nic więcej nie pytają.
Po 5h w otoczeniu języka, który wciąż jest mi obcy – pakuję wszystkie graty do w/w wielkiej torebki i człapię do chałupy. Jestem wtedy dość marudna, głodna, mózg mi się upłynnił i wylewa jadem, ale PM nie daje się sprowokować. Ogarnia mnie winem i nowym odcinkiem Homeland. Po chwili jest mi głupio i muszę trochę poprzepraszać.
Koniec. Kurtyna. Spanko.
Wtorki są podobne, ze względu na college w tych samych godzinach. Czwartki i niedziele nudne, bo wtedy pracuję dla kogoś. Środy, piątki i soboty to moje dni wolne – nie mam żadnych obowiązków, jak szkoła, czy etatowa praca. Skupiam się na przyjemnościach – robię zdjęcia na bloga, do szkoły, wykonuję prywatne zlecenia, piszę notki, albo rozplanowuję zadania na nadchodzące dni/tygodnie.
Jestem ciekawa, jakie są Twoje ulubione zajęcia? No, pomijając te chwile, gdy czytasz jestrudo :)
Ja? Uzależniona od muzyki. PRZYMUSOWO uzależniona od shorthand (nasza relacja to miłość i nienawiść w jednym). Czasem godzinami czytam BBC, independent, The Guardian – studia dziennikarskie zobowiązują. Kodeksy prawne. To akurat lubię. Wertuję (a nawet czytam) książki, przeglądam blogi, scrolluję fejsbuka i narzekam na brak czasu. PS: „języka, który wciąż… Czytaj więcej »
Też bym chciała żeby mój poniedziałek tak wyglądał ;___;
Nie mówię, że to banał, albo że do zrobienia w pięć minut, ale DA SIĘ! :)
Dlatego właśnie kształcę się na grafika ♡
Ależ przyjemnie sobie żyjesz! <3 :)
Chciałabym mieć tyle wolne, aż pozazdrościć można. U mnie tylko studia [dzienne], full nauki i seriale. Nawet na „pisanie” nie mam zbytnio czasu. Ale co poradzić…jednak jeszcze tylko pół roku i będę w niebie ^-^
Pobyczyć się do ósmej w łóżku? Życie mi na to nie pozwala nawet w niedzielę. Wróć, Inaczej sama sobie na to nie pozwalam, lubię łapać chwilę, lubię poświęcać czas na rozwijanie firmy, na rozwój, studia im dłużej na nogach w ciągu dnia tym lepiej dla mnie.
Takie to bliskie. Często mam podobnie ;) – Kamila
Świetnie napisany post. Moje ulubione zajęcia? Fotografowanie z obróbka zdjęć i… leniuchowanie! :)
Marzenie by mieć tyle „niezobowiązującego” czasu. Ja pracuje na etat, po pracy staram się ogarnać blog, inne zlecenia, fotki na weekendowe studia, chłopakowi w rozkręceniu biznesu pomagam, tworzę reklamy, fotografuję… a ciągle mam wrażenie, ze nie daję z siebie wszystkiego. Mam pytanie co do sprzętu w UK, mam możliwość, że… Czytaj więcej »
Sklepy-pewniaki: John Lewis, Jessops, Currys. Ten pierwszy ma zawsze min. 2 lata gwarancji na elektronikę. Co do rat – istnieją i takie 0%, ale nie pomogę, bo nigdy się w to nie bawiłam.
Hmm… niedziela i poniedziałek tylko dla mnie, z czasem na Męża i hobby oczywiście :) Wtedy właśnie są plany, blogi, zaczęte notki niczym myśli porozrzucane, plątające się pod nogami farby i kredki, i inne czekoladki czy paczki lodów waniliowych od byle ochoty. Od wtorku do soboty od 6 do 13… Czytaj więcej »
Jak tak sobie Ciebie czytam… przydałoby się zrezygnować ze spania. :P
Ja co prawda przez 5 dni w tygodniu zasuwam do szkoły i raczej większość swojego czasu podporządkowuję właśnie nauce, ale zawsze się znajdzie chwila na coś innego. ;)
Przede wszystkim – mega zdjęcie główne!
Muszę ci powiedzieć, że jak na mnie i tak jesteś zorganizowana. Ja swoje dni zamiast zacząć od pracy zaczynam od seriali, a dopiero potem mobilizuję się do pracy.
fajnie :) u mnie poniedziałek zaczyna się o 7.00 – starsza córka do przedszkola, później śniadanko i od razu przygotowuję obiad, żeby później tylko odgrzać ;) w tym czasie młodsze dziecię plącze się pod nogami, a ja „pół-myślami” już przy nowym projekcie :) cały czas coś szkicuję, a to kolczyki,… Czytaj więcej »
Mam wrażenie, że u Ciebie wszystko tak na tip-top :) Niby codzienna rutyna, ale jednak bardzo skutecznie wypełniasz każdą chwilę.
Bardzo staram się, żeby w „byciu matką” nie zapomnieć o sobie :) zauważyłam, że paradoksalnie im więcej obowiązków i zajęć tym łatwiej jest mi wszystko ogarnąć :) dzieci mam w fajnym wieku, bo 6 i 2 latka, więc pobawią się razem i nie jestem im potrzebna przez jakieś 2-3 h… Czytaj więcej »
Mój dzień zaczyna się zawsze tak samo: tuż po tym, jak otworzę oczy, sięgam się po laptopa i odpalam Pudelka, facebooka, pocztę i inne takie ;-) Dopiero później zaczynam robić coś konstruktywnego ;-)
Niektórzy po prostu potrzebują dłuższego pasa startowego :) Ja często, zwłaszcza teraz, zimą, nim wywlekę się z łóżka – sięgam po tel i przeglądam fejsbuki, co by się trochę obudzić :)
Ja uwielbiam szyć! A co za tym idzie spędzam sporo czasu na 'blogowej prasówce’, wertuję fora, okazje tkaninowe, obmyślam wykroje, sposoby i szyję. Lubię później jakoś fajnie fotografować te rzeczy i w przyjemny sposób podawać je na blogu, ale hamuje mnie sprzęt (podstawowa cyfrówka). Poza tym robię wszystko żeby wyrwać… Czytaj więcej »
Ja poniedziałek mam o wiele luźniejszy :) Mogę leniuchować w łóżku do późna. Niestety inne dni tygodnia już tak nie wyglądają. Przyznam szczerze, że uwielbiam te dni, kiedy nie mam czasu usiąść pomyśleć. Lubie tempo w życiu :)
Chciałabym mieć tak poukładany plan tygodnia :) Ale moje ulubione zajęcia idealnie zgadzają się z Twoimi. Tylko strasznie muszę się zawsze naszarpać, żeby znaleźć na nie czas. Blogowanie pożera mi wielką część tygodnia, bo niestety przygotowywanie zdjęć do publikacji idzie mi w żółwim tempie. Dlatego zaglądam do Ciebie i się… Czytaj więcej »
Kurcze, ale masz fajnie… Tyle czasu dla siebie, wstawanie o 8 i mąż taki pomocny. Bajka :D Nie wspominając o tym, że robisz to co kochasz. Prawdziwa z Ciebie szczęściara!
Dziewczynyyyy, a co wy tak na szybko ale fajnego gotujecie?? Ja mam z tym problemy a czasu mało, pomocy!
Świetny post, lubię takie :) Nie wiem, czy pasowałby mi popołudniowy tryb nauki, bo cały dzień miałabym taki „rozgrzebany” :) Ale Ty ewidentnie sobie z tym radzisz!
Jednym z moich ulubionych zajęć jest taniec – od jakiegoś czasu już obowiązkowo wpisany w grafik! Dodatkowo hiszpański- jak ja uwielbiam uczyć się tego języka! I oczywiście leniwe, niedzielne poranki z prasówką blogową, dobrym serialem i pyszną kawą!
Zawsze będę podziwiać ludzi, którzy wstają np o 8:00 gdy wyjść muszą dopiero o 14. Dla mnie to awykonalne ;D Jak mam czas to śpię do oporu. Gdy budzę się o 12-13 to jestem najbardziej wyspana i chce mi się żyć. Kiedy musze wstać przed 10 – jest dramat… Caly… Czytaj więcej »
A moje ulubione chwile to te, kiedy mam przed sobą dzień, w którym nic nie muszę, a wszystko mogę. Rzadko się takie zdarzają, ale jak już złapie taki właśnie dzień, to celebruję go od świtu po noc ciemną i głęboką ;)
Ech, znów linki na FB do starych postów..
Moniko, jeśli przeszkadzają Ci treści archiwalne, to wystarczy je omijać. Nowe posty są często jako takie oznaczone, możesz też wejść ze strony głównej bloga na te ost. wpisy. :) Masz wtedy pewność, że nie jest to „odgrzewany kotlet”.
Nie, nie, w porządku, to Twój blog, więc linkujesz do czego chcesz :) Napisałam, bo po prostu coraz mniej chce się klikać w linki z fb, skoro większość kieruje do starych postów, człowiek się ucieszy, że na lubianym blogu coś nowego a tu znowu nic ;)